Droga Krzyżowa z ks. Wł. Bukowińskim
DROGA KRZYŻOWA
z Ks. Władysławem Bukowińskim
Stacja I. Niesprawiedliwy wyrok
Chrystus przeszedł przez ziemię dobrze czyniąc i z ust Piłata usłyszał wyrok: śmierć przez ukrzyżowanie. Przyjął ten wyrok, bo wiedział, że ta śmierć zbawi także i Piłata. I wiedział, że zbawi ciebie i mnie.
Ks. Bukowiński opuścił ojczystą ziemię, zrezygnował z wygód i zaszczytów, wybrał tułaczy los w dalekim kraju i prześladowanie komunistycznego systemu, aby nieść ludziom Boga: Jego miłość, Jego łaskę. Za to otrzymał łączny wyrok: 13 lat 5 miesięcy i 10 dni więzienia i łagrów.
Jeżeli spotka mnie niesłuszny, niesprawiedliwy wyrok, jeżeli za dobro odpłacą mi krzywdą
– Jezu, stań przy mnie, abym w takiej chwili miał siłę pozostać wiernym Prawdzie, pozostać wiernym Bogu.Stacja II.
Błogosławiony krzyżRozszalały tłum tryumfował, gdy Jezusowi zwalono na ramiona krzyż
– znak hańby i poniżenia: zanim zostanie do niego przybity, sam go zaniesie na Golgotę.W 1955 r. Ks. Bukowiński mógł wrócić do kraju i wieść równie gorliwe kapłańskie życie w Polsce. Nie skorzystał. Po raz kolejny wybrał tułacze życie i komunistyczne prześladowania. Wybrał krzyż.
Jezu, czy nie mogłeś inaczej nas zbawić? Mogłeś. Przyjąłeś krzyż z miłości. I tylko Ty jed
en wiesz, jak trudno przyjąć krzyż, jak trudno skazać się na cierpienie.Stacja III. Pierwszy upadek
Nie zabrakło dobrej woli, lecz ludzkie siły zawiodły. Krzyż pokonał dobre chęci i zamiary; złamał Człowieka, ale tylko na chwile, bo Chrystus podniósł
się, by iść dalej.Po wyczerpującej, kilkunastogodzinnej pracy w obozie wycieńczony człowiek dosłownie padał ze zmęczenia. Ks. Bukowiński przezwyciężał ludzką słabość, aby jeszcze odwiedzać chorych, udzielać sakramentów, dodawać otuchy współwięźniom, prowadzić rekolekcje... Tę siłę czerpał od swego Mistrza, dzięki któremu jasno widział, że brak Boga jest upadkiem gorszym niż życie w łagrach.
Jezu, kiedy mój krzyż mnie zwali z nóg
– dodaj mi sił, by objąć go na nowo.Stacja IV.
Współczująca obecność Matki.Nie odjęła ciężaru krzyża. Nie zamieniła w słodycz gorzkiej męki. A przecież pomogła. Bóg w tych strasznych chwilach potrzebował Jej obecności. Potrzebował współbolejącego serca Matki.
Z całym zaufaniem Ks. Bukowiński uciekał się pod opiekę Maryi. Ona pomagała mu w tak trudnych okolicznościach jego niezwykłego powołania. Modlił się do Niej gdy go więziono i przesłuchiwano, a w czasie wojennej pożogi, gdy strach i zwątpienie odbierały siły i pozbawiały nadziei
– on gromadził przerażone dzieci i dodawał im otuchy, ucząc zawierzenia Najświętszej Matuchnie.Jesteś przy mnie Maryjo, gdy siły słabną, gdy cierpienie przygniata... Ale w tych najtrudniejszych chwilach daj mi odczuć Twoją obecność; daj mi pewność, że Twoje serce bije razem z moim.
Stacja V. Pomoc Szymona
Jego droga skrzyżowała się z drogą Chrystusa. Żołnierze wykorzystali jego obecność i zmusili do pomocy. Zwaliła się na niego hańbiąca belka, a on stał się mimowolnym narzędziem zbawienia.
Życie Ks. Bukowińskiego odnotowało wiele takich przytłaczających belek: aresztowania, więzienia, obozy pracy, nakazy, zakazy, sowieckie prześladowania... On jednak bezgranicznie ufał Bożej Opatrzności i wszelkie nie chciane sytuacje wykorzystywał do swo
ich apostolskich celów – do zbawienia ludzi.Boże, jakże często stajesz na mojej ludzkiej drodze! Dlaczego boję się i wstydzę Twojego krzyża? Zamień mi hańbę w łaskę, a jeśli trzeba
– zmuszaj do krzyża, lecz wpierw otwórz moje oczy, abym razem z krzyżem zawsze widział Ciebie.Stacja VI. Odwaga Weroniki
Jakże dzielna była ta kobieta, jak litościwe miała serce, że pokonała nienawistny tłum, aby w tak poniżonym Człowieku przywrócić choć odrobinę ludzkiej godności.
Nie bacząc na przeszkody, Ks. Bukowiński odważnie szedł z pomocą tak duchową jak i materialną. W Łucku niósł pociechę i kapłańską posługę Polakom deportowanym na Wschód; organizował pomoc dla więźniów, dla chorych i sierot, a gdy sam przebywał w łagrach dzielił się chlebem i ciepłym ubraniem, współwięźniów podtrzymywał na duchu, krzepił dobrym słowem, zawsze troszczył się o najbiedniej
szych.Dzięki Ci, Boże za Weronikę, za Ks. Władysława i za tylu innych, którzy wciąż ocierają Twoją Twarz, pomagając potrzebującym. Dzięki Ci, za ich odwagę i miłosierdzie. Spraw, abym i ja był do nich podobny.
Stacja VII. Kolejny upadek
Nie wiemy ile razy P. Jezus upadł na krzyżowej drodze. Nawet najmniejsze potkniecie sprawiało niewypowiedziany ból. A potem kolejne upadki, z których Chrystus cierpliwie wciąż się podnosił.
Ks. Bukowiński przywiązywał ogromną wagę
do Penitencji: bardzo poważnie traktował spowiedź – jako rzeczywiste nawrócenie, przemianę życia. Do takiego pojmowania sakramentu przygotowywał dzieci. Temu poświęcał długie godziny w konfesjonale, w Łuckiej katedrze, nocne rozmowy z więźniami w łagrach, dalekie wyprawy do odległych republik.Jezu, nawet małe grzechy bardzo Cię
ranią, nie mówiąc już o ciężkich. Chcę jednak cierpliwie podnosić się z moich upadków; przezwyciężać słabości, wady i grzechy. Szczerze i systematycznie. Ale spraw, proszę, niech moje mocne postanowienia nie rozbijają się o słabą wolę.Stacja VIII. Bezradne niewiasty
Nie potrafiły pomóc Jezusowi: bezradne, płacząc użalały się nad Nim. Jezus nie chciał ich pustego płaczu, lecz konkretnej przemiany życia,
“bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?” (Łk 23, 31).Ks. Bukowiński nigdy nie okazywał bezradności. Tak bardzo ufał Bożej Opatrzności, że w każdej sytuacji czuł się powołanym, wiedział, że jest na właściwym miejscu. Przeciwności życia, braki materialne, prześladowania, zesłanie do Karagandy, a nawet aresztowania, więzienia i obozy pracy, traktował jako okazję do pracy duszpasterskiej, bo wszędzie widział potrzebę przemiany ludzkiego serca.
Nie chcę być suchym drzewem, więc napominaj mnie, Panie i pobudzaj moją wolę do przemiany życia, żeby Twoje cierpienia nie były daremne. A kiedy zacznę użalać się nad sobą
– ukaż mi głębię Twojej męki.Stacja IX. Ostatni upadek
Upadek najtrudniejszy, najboleśniejszy. Ciało niezdolne do jakiegokolwiek wysiłku
– zdolne jedynie do cierpienia, aby z najgorszej nędzy i upodlenia podźwignąć człowieka.Robić cokolwiek dobrego i to już dziś, bo jutro może być za późno
– oto była zasada, którą kierował się w życiu Ks. Bukowiński. Nie powstrzymywały go żadne niesprzyjające okoliczności: zakazy władz, prześladowania, więzienia... Aby wyrwać dusze z niewoli grzechu, aby ratować je przed wieczną zatratą – gotów był do największych poświęceń.Ratuj mnie Panie, od najgorszych upadków. Od sideł szatańskich i wiecznego potępienia
– wybaw mnie, Panie!Stacja X.
Zraniona godnośćŻołnierze zdarli z Jezusa szaty. Jego ciało stało się pośmiewiskiem. Zraniona godność Jezusa, któremu nie można odebrać godności Boga. Obnażony, ogołocony Jezus pozwolił i na to, aby do końca wypełnić wolę Ojca: aby ocalić godność człowieka i nadać mu godność odkupionego dziecka Bożego.
Wiezienia, w których przebywał Ks. Bukowiński były miejscem szczególnego upodlenia człowieka; miejscem, gdzie człowiek był poniżany, hańbiony. Tam też okazywało się, że można człowieka pozbawić wszystkiego, zranić fizycznie i duchowo, lecz nie można odebrać mu godności człowieka, godności, która tkwi poza zasięgiem prześladowców.
Jezu, naucz mnie szanować ludzką godność w sobie i w innych. Nie pozwól, abym kiedykolwiek poniżał drugiego człowieka. Spraw, abym w ludziach nawet najbardziej poniżonych zawsze dostrzegał odkupione dzieci Boże.
Stacja XI.
Męka na krzyżuZmaltretowane Ciało zawieszone na przebitych rękach i nogach... ból nie do opisania... I usta, które szepcą:
“Przebacz im, Ojcze” (Łk 23, 34).Ks. Bukowiński nigdy nie odnosił się z nienawiścią do swoich prześladowców: nie przeklinał, nie szukał zemsty, a współwięźniów, którzy nie mogli znieść niesłusznej kary, podtrzymywał na duchu, ukazując im, jak wiele mogą zyskać
dla zbawienia przez niewinne cierpienie.Jezu, usuń nienawiść z mojego serca i pomóż przebaczać. A gdy ból złamie mego ducha i ciało
– bądź moją siłą!Stacja XII. Śmierć Jezusa
W ludzkim ciele umiera Bóg. Za człowieka. Za ciebie i za mnie. Wykonało się. Do ostatniego tchnienia. Do ostatniej kropli krwi z przebitego boku. W ramiona Ojca.
Do końca swego życia Ks. Bukowiński pamiętał
o tych, do których posłał go Bóg. Do końca służył kapłańską posługą. Umierał z modlitwą na ustach,świadomy kresu swojego powołania; świadomy tego oczekiwanego spotkania z Mistrzem.
I na mnie przyjdzie kiedyś ta chwila. Jezu, wspo
mnij wtedy na mnie i otwórz mi bramy Królestwa, abym się znalazł w ramionach Ojca.Stacja XIII. Odwaga Józefa z Arymatei
Nie ocalił Jezusa od śmier
ci, lecz kiedy inni napawali się swoim okrutnym zwycięstwem, on – Józef z Arymatei śmiało udał się do Piłata, aby oddać Jezusowi ostatnią możliwą przysługę. Zdjął najświętsze Ciało z krzyża i przygotował pogrzeb.Nie bacząc na prześladowania wojenne czy komunistyczne ks. Bukowiński niósł ostatnią posługę konającym. Niósł otuchę tym, którzy utracili swoich bliskich; do znajomych, pogrążonych w żałobie pisał pokrzepiające listy.
Daj mi Boże, umiejętność zaradzania ludzkiej niedoli zwłaszcza tam, gdzie człowiek staje najbardziej bezradny i zbolały: wobec śmierci. Jeżeli na mnie przyjdzie czas utraty najbliższych daj mi serce mocne
i pełne nadziei.Stacja XIV. Grób Jezusa
Ciało miłosiernie złożone w grobie. Przywalony kamień nie pozostawiający złudzeń. I śl
ad przezorności: pieczęcie i straże. Bóg w objęciach grobu. Najczarniejszy scenariusz... lecz noc zrodziła dzień.Ks. Bukowiński nie chciał pozostać w kraju. Pragnął wrócić do “swoich”, gdyż, jak mówił: tam i jego grób będzie apostołował. Tak też się stało: od początku przy jego grobie modlili się katolicy, a Jan Paweł
II, który bardzo chciał nawiedzić grób Ks. Bukowińskiego, powiedział: “Cieszę się, że postać tego bohaterskiego kapłana nie idzie w zapomnienie...”Twój grób, Panie, pozostał pusty. To grób
nadziei – grób Zmartwychwstania. Ktoś kiedyś i moje ciało złoży w grobie: niech to będzie również grób nadzieiniech to będzie świadek mojego zmartwychwstania.
Danuta Lenik
[Źródło
: Danuta Lenik, “Ze Wschodu na Zachód... Ewangeliczne drogi Ks. W. Bukowińskiego. Refleksje dla cierpiących i zagubionych oraz dla zdrowych i szczęśliwych † Droga Krzyżowa”, Bielsko-Biała 2007, s. 92-100.][“Wołanie z Wołynia” nr 1 (80) ze stycznia-lutego 2008 r., s. 25-29.]
Droga Krzyżowa z polskimi przesiedleńcami do Kazachstanu (PL)
DROGA KRZYŻOWA
z polskimi przesiedleńcami do Kazachstanu
Stacja I. Jezus skazany na śmierć.
Chrystus miał dopiero trzydzieści parę lat. Przekupili fałszywych świadków, podburzyli tłum, zastraszyli rzymskiego namiestnika, żeby tylko uzyskać wyrok śmierci. Ileż w tym było nienawiści i krzywdy.
W 1936 r. Polacy z terenów wschodnich zostali pojmani – często nocą, jak Chrystus. Bez sądu, bez winy, bez najmniejszych powodów otrzymali wyrok: zesłanie na Wschód. Na dożywocie...
Jak trudno tak z przymusu zostawić wszystko! Chryste! Jak trudno niezawiniony i niesprawiedliwy wyrok przyjąć tylko dlatego, że jest to wola Boga, który nigdy się nie myli. Nie tylko pogodzić się z losem, lecz odkryć w nim Boży plan i powtarzać z Tobą: „właśnie na tę godzinę przyszedłem”...
Stacja II. Jezus obarczony krzyżem.
Chrystus nie przygotował dla siebie krzyża, ale bez sprzeciwu przyjął ten, który zrobili dla Niego inni.
Zesłanie to okrutny i niezawiniony krzyż, zwalony na barki tylu Polaków. Nie mieli innego wyjścia. Trzeba go było przyjąć i dźwigać aż po śmierć. Bóg jeden to wie, ile było buntu, zwątpienia, załamania, a ile łaski w przyjęciu tego krzyża.
Jezu, dziś pokornie przyjmuję wszystkie moje krzyże, lecz chcę je dźwigać razem z Tobą. A gdybym kiedyś nie zrozumiał zesłanego na mnie krzyża, przypomnij mi jak cenny jest jego ciężar, jak zbawienna to łaska.
Stacja III. Jezus upadający.
Twarz Boga zanurzona w prochu jerozolimskiej drogi. Boski pocałunek ziemi. Ileż uniżenia i poniżenia w tym upadku. I tłum, w którym nie ma współczucia, nie ma litości, nie ma ani jednej dłoni wyciągniętej, by podtrzymać...
Porzuceni na ziemiach Kazachstanu nie całowali tej nowej ziemi. Z jej prochem zmieszały się łzy zesłańców, którym zabrakło siły, aby żyć na rozległych stepach. Wynędzniali, poniżeni, pozbawieni wszystkiego, pozostawieni jak bydło na pastwisku – podnieśli się jednak, aby budować domy, siać zboże... aby dźwigać dalej ten zwalony na nich krzyż.
Kiedy życie przytłoczy mnie do ziemi – Jezu, nie zostaw mnie samego. Ucz mnie wartości uniżenia w krzyżu.
Stacja IV. Jezus spotykający Matkę.
Nie mogło Jej zabraknąć na tej drodze. To spotkanie bez słów, a tak znaczące. Spotkanie z Matką, która nawet Bogu może pomóc, bo to Jej Syn.
W odległym kraju nie mieli kapłana, nie mieli sakramentów... Bez Mszy i Komunii świętej... Zachowali wiarę dzięki modlitwie: w rodzinach codziennie odmawiali różaniec. Po polsku. Mimo zakazu. A po latach sowieckiej niewoli wybudowali kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej – bo Maryja przez tyle lat była ich ostoją i podporą.
Matko Jezusa i Matko moja: Niech moje „Zdrowaśki” nigdy nie brzmią pusto. Niech zawsze będą spotkaniem z Tobą, bo Ty mnie nigdy nie opuszczasz. To ja czasami zapominam, że jesteś. Dlatego tak mi ciężko.
Stacja V. Szymon dźwigający krzyż.
Zmęczony wracał z pola i zupełnie inaczej planował sobie resztę tego dnia, ale wobec siły rzymskich żołnierzy – nie miał wyboru. Zwalił się na niego cudzy krzyż, a z nim nie zasłużony ciężar i hańba Skazańca.
Oni też mieli w 1936r. swoje domy, rodziny, swoje szczęśliwe życie. Spokój brutalnie przerwany nagłym przesiedleniem. Nikt ich nie pytał o zgodę: nie chcieli, ale zostali zmuszeni do tej krzyżowej drogi na Wschód, z której już nie było powrotu.
Chryste: gdy na mnie zwali się nie chciany krzyż, gdy krzyż przekreśli moje plany – ukaż mi jego błogosławieństwo – niech odkryję, jakim jest skarbem, niech razem z jego ciężarem spłynie na mnie łaska zbawienia.
Stacja VI. Jezus spotykający Weronikę.
Jak subtelnie wrażliwe było serce Weroniki, że w tak zmaltretowanym Skazańcu dostrzegła Człowieka. Otrzymała jeszcze więcej. Na jej chuście odbiło się najpiękniejsze Oblicze Boga: obraz Jego największej Miłości. Miłości, która nawet Boskie życie poświęci, by ocalić człowieka.
Twarze cierpiące, poorane głębokimi bruzdami, o zapadłych policzkach i zmęczonych oczach... pokryte kurzem stepowych burz, poszarzałe twarze Polaków wygnanych z rodzinnego kraju... skazanych na niedolę dalekiego pustkowia... Twarze tak podobne do umęczonej Twarzy Chrystusa... Vera eikon.
Wyryj, o Chryste, swoje Oblicze na moim sercu, abym w każdym umęczonym człowieku zobaczył Ciebie i nigdy nie przeszedł obojętnie.
Stacja VII. Jezus upadający po raz drugi.
Im dalej, tym bardziej słabną siły. Kolejny upadek nie jest odpoczynkiem – jest jeszcze jedną przeszkodą, dodatkowym bólem.
Przez dwadzieścia, trzydzieści lat nie było wśród nich księdza. Nie było Mszy Św., nie było spowiedzi i innych sakramentów. Pozbawieni pokarmu dla duszy borykali się z kolejnymi przeszkodami codziennego życia i własnego sumienia. Ich porażki – wzbudzają współczucie; ich siła – budzi podziw.
Dzięki Ci Chryste, za Twoją wyciągniętą ku mnie dłoń: za Sakrament Pokuty, za łaskę i Twoje Słowo, które wciąż mnie podnosi. Oby nie były one dane mi na próżno.
Stacja VIII. Płaczące niewiasty.
Znalazły się w tłumie, lecz nie umiały pomóc. Litość i współczucie wyrażały płaczem. Jezus docenił te łzy i skierował je na właściwe tory: płaczcie nad sobą i dziećmi waszymi. Ukazał im najważniejszą przyczynę tej męki i śmierci: ludzkie grzechy, które powinny być powodem żalu.
Nad nimi nikt się nie litował, nie współczuł. Płakali polscy wygnańcy na obcej ziemi... Ileż to łez wylali! Utrata najbliższych... Bezradność, ból, cierpienie... Gorycz ciężkiego losu, dźwiganego jak krzyżową belkę... Ileż to łez ojców, matek, dzieci... Wypłakane oczy. Nawet do utraty wzroku.
Przyjmij o Panie, te łzy: przyjmij każdą łzę bolejącego serca i nadaj im wartość. Niech w Twoich dłoniach będą to skarby, które posłużą zbawieniu kolejnych pokoleń. Niech też i moje łzy nigdy nie będą bezwartościowe.
Stacja IX. Jezus upadający po raz trzeci.
Golgota była tak blisko, lecz przeciwności zbyt wielkie. Po raz kolejny krzyż wgniótł w ziemię umęczone ciało Jezusa.
Odcięci od świata, bombardowani obcą ideologią pogrążali się coraz bardziej. Nastawała noc wiary. Jakimiż bohaterami okazali się ci, którzy z tego stanu potrafili dźwignąć swój krzyż, by ocalić wiarę i nie stracić z oczu nieba!
Jezu, dla Ciebie koniec krzyżowej drogi wyznaczała Golgota. Gdy ja zostanę powalony, gdy stracę orientację sumienia – wskaż mi na nowo cel ostateczny!
Stacja X. Obnażony Jezus.
Bóg, dawca wszystkiego stanął przed człowiekiem, który zabiera Mu wszystko: sprawiedliwe prawa, wolność, a zanim odbierze Mu życie, zabiera szaty, wystawiając Jego ciało na pośmiewisko tłumu, na pohańbienie.
Im też zabrali wszystko: ojczyznę, wolność, dobytek, radość, szczęśliwe i spokojne życie. Przewożonych bydlęcymi wagonami porzucono na wydzielonym skrawku stepu. Ogołoceni, poniżeni jak Chrystus przeżywali swoją X stację Drogi Krzyżowej.
Jezu, choćbym utracił wszystko – nie pozwól mi utracić godności; nie pozwól mi utracić Ciebie.
Stacja XI. Jezus przybity do krzyża.
Ciało unieruchomione, przygwożdżone do krzyża. Trzy godziny strasznej męki. I skarga Syna: Boże mój, czemuś Mnie opuścił?
Cierpienia przesiedleńców to przeogromny krzyż, na którym co dzień składali ofiarę swego życia. Osamotnione serca... i wargi, które szeptały w rozpaczy: Boże, czemuś nas opuścił?! I wytrwanie do końca.
Od zmarnowanego cierpienia, od samotności i rozpaczy – obroń mnie, Panie!
Stacja XII. Umierający Jezus.
Zwycięstwo nienawistnego tłumu, zwycięstwo szatana. Śmierć stała się wybawieniem dla udręczonego ciała: zakończyła ostatni etap cierpień Jezusa i Jego ziemskiej wędrówki, lecz nie zakończyła Jego dzieła zbawienia człowieka. Śmierć, która daje życie. Paradoks Odkupienia.
Umierali na obcej ziemi. Umierali w nędzy, złożeni chorobą, zmęczeni życiem, które nie przyniosło spokojnych lat starości... Czy umierali przeklinając swój tułaczy los, czy błogosławili Boga, że pomógł im przeżyć? Czy umierali z nadzieją, że śmierć uwolni ich od tego krzyża?
Jezu, Ty oddałeś swoje życie za życie ludzi. Przyjmij każdą ofiarę udręczonego człowieka: niechże ich śmierć stanie się posiewem nowego życia, posiewem Ewangelii na dalekich stepach.
Stacja XIII. Bolejąca Matka.
Nikt z ludzi nie miłował tak, jak Ona, więc też i nikt nie cierpiał tak, jak Ona. Jak objąć miłością tyle okrucieństwa? Jej serce pękające z bólu nie znalazło ukojenia w śmierci. Z rozdartym sercem musiała dalej żyć.
Ileż to matek płakało po śmierci swoich dzieci... Jedne nie przeżyły dalekiej podróży na wschód: bezimienne, porzucone na przejezdnych stacjach... Inne zmarły od chorób, z nędzy, zimna i głodu... Wydarte matczynej miłości.
Serca tych matek złączone w bólu z Matką Chrystusową, niech wyproszą u Boga opamiętanie dla świata, który woła dzisiaj o prawo do zabijania dzieci. Niech niewinna, przedwczesna śmierć tych dzieci powstrzymuje nas od grzechu dzieciobójstwa.
Stacja XIV. Jezus złożony w grobie.
W pośpiechu, zanim nastanie szabat, Józef i Nikodem złożyli ciało Jezusa w grobie. Grób otulił ciało Pana jedynie na trzy dni, bo spoczął w nim Dawca Życia i niemożliwe, by śmierć nad Nim panowała.
Dzisiaj nie wiemy nawet, jak wiele mogił kryje tamta ziemia... O wielu nikt już nie pamięta: opuszczone, zaniedbane... A iluż Polaków pochowano bezimiennie... Ale o wszystkich upomni się kiedyś Dawca Życia, bo dla wszystkich przygotowane są mieszkania w niebie... Każdego zawezwie po imieniu Chrystus Zbawiciel.
Modlę się za wszystkich Rodaków, których mogiły rozsiane są po szerokim świecie: Jezu, Zbawicielu! Przez Twoją mękę, śmierć, grób i przez twoje Zmartwychwstanie daj im odpoczynek wieczny, daj im radość nieba!
[Źródło: Danuta Lenik, „Ze Wschodu na Zachód... Ewangeliczne drogi Ks. W. Bukowińskiego. Refleksje dla cierpiących i zagubionych oraz dla zdrowych i szczęśliwych † Droga Krzyżowa”, Bielsko-Biała 2007, s. 101-109.]
[„Wołanie z Wołynia” nr 1 (86) ze stycznia-lutego 2009 r., s. 26-29.]