Menu

Polecamy strony

Wyszukiwanie

1. Prawda

1.   PRAWDA

„Kiedy zbliżał się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał, że tłum przeciąga, dowiadywał się, co się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się zbliżył, zapytał go: co chcesz, abym ci uczynił? Odpowiedział: Panie, żebym przejrzał. Jezus mu rzekł: przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu” (Łk 18,35-43).

„Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,31-32).

„Odpowiedział Jezus: tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. Rzekł do Niego Piłat: cóż to jest prawda?” (J 18,37-38).


Przykład
„Jechałem pociągiem z Karagandy do Ałma-Aty. Zbliżaliśmy się do celu naszej podróży. W przedziale zostało nas tylko dwóch. Mój jedyny towarzysz podróży był młodym, sympatycznym i inteligentnym człowiekiem. Zaczęliśmy rozmowę. Co bardzo ważne, rozmowa toczyła się w cztery oczy, bez świadków. Mogła więc być szczera. Powiedziałem mu kim jestem. Mój rozmówca, którego będziemy nazywać Iwanem, był Rosjaninem, studentem piątego kursu na uniwersytecie w Ałma-Acie. Był to typowy, radziecki agnostyk, nie z jakiegoś filozoficznego przekonania, tylko z powodu niemożliwości głębszego poznania problemów filozoficzno-religijnych. Widząc jego zainteresowanie ta tematyką i wykorzystując nasze sam na sam, pokrótce wyłożyłem mu nasze filozoficzne pojęcie Boga i zaznajomiłem go z postacią i faktami z życia Jezusa Chrystusa. Mówiłem językiem naukowym o elementarnych prawdach wiary. (...) Słuchał wykładu bynajmniej nie w bierny sposób. Zadawał różne pytania. Widać było, że wykład ogromnie go zainteresował. Żegnając się ze mną powiedział mi bardzo serdecznie bardzo znamienne słowa: to właśnie jest to, czego nam brakuje”*)

Ks. Władysław Bukowiński:
„Pracy duszpasterskiej jest w Karagandzie dużo ze stałymi mieszkańcami tego grodu. Przysparza pracy to zwłaszcza, że trzeba obsługiwać licznych przyjezdnych. Nie tyle chodzi o przyjezdnych z najbliższych okolic, bo oni przeważnie częściej się spowiadają. Chodzi przede wszystkim o przyjezdnych z daleka, którzy nieraz jadą tysiące kilometrów, byleby tylko znaleźć księdza. Wśród ludności katolickiej bardzo szeroko rozeszła się fama, że w Karagandzie zawsze można znaleźć księdza. Nie mówię już o samym Kazachstanie. Ludzie jadą z południa, z republik Azji Środkowej, czyli z byłego Turkiestanu. Jadą z północy nieraz aż z Archangielska, choć stamtąd znacznie bliżej do Moskwy niż do Karagandy. Jadą z zachodu, aż z Powołża. Jadą ze wschodu aż z głębi Syberii. Jadą do krewnych, ale zarazem także do księdza”**)

Refleksja
Prawda ma moc wyzwalającą. Zasadnicze wyzwolenie, to wyzwolenie z grzechu – wewnętrzna wolność człowieka. Do tego potrzebna jest cała prawda o Bogu i człowieku, co wiąże się z pewną wizją świata: wizją zawartą w Objawieniu. Chrystus, który sam o sobie powiedział, że jest Drogą, Prawdą i Życiem przyszedł, aby otworzyć nasze oczy na prawdę i zaświadczyć o prawdzie. Ważne jest, aby prawdy pragnąć, szukać, poznawać ją, być głodnym prawdy. Często potrzebna jest wielka odwaga, by nie lękać się głosić prawdę i prawdy bronić, żeby walczyć o prawdę i być gotowym za prawdę nawet oddać życie.


Postanowienie
 W każdym dniu starać się w konkretny sposób „dać świadectwo prawdzie”.

 

opracował
ks. Jan Nowak

 

[„Wołanie z Wołynia” nr 6 (73) z listopada-grudnia 2006 r., s. 21-22.]


_____________________
*) Ks. Władysław Bukowiński, „Do moich przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 75.
**) Tamże, s. 90-91.

2. Wiara

2.   WIARA

 „Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Z radości poszedł, sprzedał wszystko, co miał i kupił tę rolę. Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał i kupił ją” (Mt 13, 44-46)

„Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem, ani nie stawia pod łóżkiem; lecz stawia na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło. Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma” (Łk 8, 16-18)


Przykład
„Witold był studentem trzeciego roku uniwersytetu w jednym z miast syberyjskich. (...) W owym mieście pracował – oczywiście bez rejestracji – pewien ksiądz litewski i pracował przez kilka lat bardzo umiejętnie, naprawdę znakomicie. Witold często chodził na Mszę św., a nieraz i służył księdzu do niej. Wreszcie coś o tym zaczęto mówić na uniwersytecie. Studenci wyższych uczelni radzieckich są podzieleni na grupy w celach naukowych i wychowawczych. Każda grupa ma swojego opiekuna, przeważnie spośród docentów lub asystentów, który ma czuwać nad nauką i ideologią swoich studentów. Raz ów opiekun zgromadził swoją grupę i zaczął rozwodzić się nad tym, że jest rzeczą nie do wiary, lecz niestety prawdziwą, iż są jeszcze studenci, którzy wierzą w Boga i modlą się. Ale to już prawdziwy skandal, że znajdują się nawet studenci, którzy służą popowi podczas nabożeństwa. Wszyscy studenci zrozumieli, że ich opiekun śpiewa o Witoldzie, choć nie wymieniał po imieniu. Cóż na to Witold? Nie milczał bynajmniej. Wstał i całkiem swobodnie powiedział: Oświadczam, że wierzę w Boga i do końca życia nie przestanę w Niego wierzyć. Powiedział i usiadł, a jego koledzy, wśród których nie było ani jednego katolika, nagrodzili go oklaskami za odwagę i stanowczość, co im zaimponowało. No, a biedny opiekun – jak mówią po rosyjsku – ‘ostałsja durakom’.”*

Ks. Władysław Bukowiński:
„Jestem ustawicznie domokrążcą. Nie urządzam żadnych większych nabożeństw u siebie w domu, bo bardzo łatwo władze mogłyby mnie oskarżyć o nielegalny kościół. (...) Całe moje duszpasterstwo odbywa się w cudzych domach. (...) Najlepiej nadaje się domek jednorodzinny, położony na uboczu. W takim domu można spokojnie się modlić, a nawet śpiewać, byleby tylko były pozamykane drzwi i okna. Zazwyczaj odbywa się to tak: przychodzę po południu lub przed wieczorem. Przede wszystkim urządzam ołtarz. Jest nim zwyczajny stół, byleby tylko mocno stał i nie chwiał się. Stół przykrywa się białym obrusem. Na stół kładzie się duże pudełko lub dwie grube książki, przykrywa się białą chustką i stawia krucyfiks. Świece stawia się w lichtarzach, lub jak ich nie ma w szklance z solą. Powyżej zawiesza się jeden lub dwa obrazy i ołtarz gotów. Następnie spowiadam. Mszę odprawiam zwykle o godzinie 9 wieczorem. Po Mszy św. zwykle jeszcze spowiedź. Wreszcie krótki spoczynek nocny. Krótki, bo kładę się zwykle po północy, a już o 5 lub 6 rano jest poranna Msza św., a potem dalej spowiedź, czasami chrzty i namaszczenia olejami świętymi, czasami śluby”*.

Refleksja
Pierwszy stopień wiary to uznanie, że Bóg jest, że istnieje. Dalej, przyjęcie prawdy, że Bóg jest Sędzią, że jest sprawiedliwy. Następnie, że Bóg jest mądry; celowo wszystko ustanowił, ale też i tym wszystkim kieruje. Kolejny etap wiary, to uznanie, że Bóg jest Miłością, która zbawiła człowieka, jest jego jedynym Zbawicielem. Materializm, racjonalizm, konsumpcjonizm, starały się obalić taką wiarę i wciąż to czynią. Aby uchronić się przed tymi prądami, konieczny jest Kościół – ołtarz, konfesjonał, salka katechetyczna, katechizm – i solidne przygotowanie do sakramentów: Chrztu, Bierzmowania, Komunii Św., Małżeństwa... Wiara jest skarbem, drogocenną perłą, światłem i tak, jak od jednej zapalonej świecy można zapalić tysiące innych, lecz od tysiąca zgaszonych nie zapali się ani jednej, tak też wiara musi być przekazywana. Wiara rodzi się ze słuchania, dlatego ogromnie ważny jest przekaz prawd wiary w rodzinie i czytanie – osobiste czy wspólne – Pisma Świętego. Wielkie znaczenie ma  świadectwo wiary i modlitwa rodziny, przeżywane w łączności z rokiem liturgicznym i zwyczajami religijnymi, jak np. wigilijny opłatek, święcenie pokarmów, chrześcijańskie pozdrowienia, pieśni, religijne przeżywanie Wielkiego Postu...


Postanowienie
 Utrata wiary jest prawdziwym nieszczęściem człowieka, dlatego konieczna jest częsta modlitwa: Panie, przymnóż nam wiary!

 

opracował
ks. Jan Nowak


[„Wołanie z Wołynia” nr 1 (74) ze stycznia-lutego 2007 r., s. 18-19.]

___________

* Ks. Władysław Bukowiński, „Do moich przyjaciół”, Biały Dunajec-Ostróg 2001, s. 77 i 89.

 

3. Miłość

3.   MIŁOŚĆ

„Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: nie mają już wina. Jezus Jej odpowiedział: czyż to Moja lub Twoja sprawa Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina Moja? Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: zróbcie  wszystko, cokolwiek wam powie. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: napełnijcie stągwie wodą! I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu! Oni zaś zanieśli. A gdy starosta skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę wiedzieli – przywołał pana młodego i rzekł do niego: każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory. Taki to początek znaków uczynił Jezus. Objawił swoją moc i uwierzyli w niego jego uczniowie” (J 2, 1-11).

„Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości Mojej! Jeśli będziecie zachowywać Moje przykazania, będziecie trwać w miłości Mojej, tak, jak Ja zachowałem przykazania Ojca Mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość Moja w was była i aby radość wasza była pełna” ( J 15, 9-11).

Przykład
„Z jednego z większych miast syberyjskich przyjeżdża na parę dni do Karagandy młody, niespełna 30-letni inżynier, Niemiec i katolik, z poślubioną już przedtem małżonką, również Niemką i katoliczką. Przywieźli do chrztu swoją pierworodną córeczkę. Oboje się wyspowiadali i przyjęli komunię św. Zaprzyjaźniłem się z tą miłą i wzorowa parą małżeńską. O ile Fryderyk jest człowiekiem z wyższym wykształceniem, o tyle Gertruda ustępuje mężowi pod każdym względem, bo ukończyła zaledwie 5 czy 6 klas szkoły podstawowej. Rozmawialiśmy we troje. Zapytałem Fryderyka: czy jesteś zadowolony z tego, że wziąłeś za żonę o tyle mniej wykształconą od siebie? Otrzymałem od Fryderyka Taką  odpowiedź: tak, jestem nawet bardzo zadowolony, ze ożeniłem się z Gertrudą. Mnie nie potrzeba jakiejś żony uczonej. Ja potrzebuję żony wierzącej i pobożnej. Moja matka i jej matka są proste, nieuczone, a dobrze nas po katolicku wychowały. Chcę mieć taką żonę, która potrafi nasze dzieci wychować nie gorzej od naszych matek. Zapytałem Gertrudę: a czy ty jesteś zadowolona ze swojego uczonego męża? Gertruda odpowiedziała: tak, i ja jestem z niego całkowicie zadowolona, i wcale się nie boję, choć jest taki uczony.
Jestem pewien, że Fryderyk i Gertruda naprawdę dobrze, prawdziwie po katolicku wychowują swoją córeczkę”*.

Ks. Władysław Bukowiński
„Otóż wszędzie, gdziekolwiek byłem, widziałem głęboką celowość tego, że tam właśnie byłem... Większość rodaków wyjechała stąd do kraju. Ja zostałem tutaj, ze względu na ową celowość, nie ulegającą najmniejszej wątpliwości. Środowisko moje jest różnorodne i interesujące. Niemal codziennie używam czterech języków: polskiego, rosyjskiego, ukraińskiego i niemieckiego... Mam ja przyjemności jeszcze wyższego rzędu, które porównywam z radością innych kolegów ewangelicznych wobec cudownego połowu. Ale też doznaję i reakcji Piotra – w poczuciu niegodności osobistej wobec ogromu łask Bożych, których jestem świadkiem... Jeżeli w nauce historycznej cenna jest zdolność przewidywania, to w mojej osobistej historii nic przewidzieć się nie da. Żyje się dniem dzisiejszym i ufnością w Opatrzność. Stosunkowo najbardziej prawdopodobne wydają się ewentualności mniej przyjemne... Chodzi po prostu tylko o to żeby przetrwać. Nauczyłem się zdawać całkowicie na Opatrzność... Zresztą w mym życiu każdy dzień przeżyty w obecnych warunkach jest cenny i twórczy. Wszak więcej było takich dni, których jedyną twórczą wartością było cierpienie”**.


Refleksja
Prawdziwa ludzka miłość ma  swoje źródło w Miłości Boga, dlatego Chrystus powiedział: „Wytrwajcie w miłości Mojej”. Chrześcijańska miłość wyraża się w zachowaniu przykazań, które tylko w świetle Bożej Miłości nabierają wartości pozytywnej i dają radość. Nie są ciężarem, lecz zaproszeniem  Boga do wypełnienia Jego woli, dlatego Maryja – tak, jak do sług w Kanie Galilejskiej –  powtarza nieustannie: „uczyńcie wszystko, co wam powie Jezus”. Aby żyć miłością, trzeba odkryć, że jest się niepowtarzalnym stworzeniem Bożym i umiłowanym dzieckiem Boga; trzeba widzieć wszystkie okoliczności życia jako dar Miłości Ojca. Słowami: „Miłość mi wszystko wyjaśniła”, Jan Paweł II wyraża prawdę, że  jedynie w miłości Boga człowiek odkrywa  wartość ludzkiej miłości i sens życia. Każdy dzień przeżyty w miłości ma głęboką wartość i sens w Bogu oraz zasługę na życie wieczne, gdyż w ostatecznym rozrachunku liczy się tylko miłość. Jedynie miłość płynąca z Boga prowadzi do poświęcenia i nadaje sens cierpieniu.


Postanowienie
Pamiętając, że będę sądzony z miłości, zrobię rachunek sumienia: jakie są motywy mojego postępowania?
Dobroć dla ludzi w każdej sytuacji.

opracował

ks. Jan Nowak


_______________
* Ks. W. Bukowiński, „Do moich przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 78.
** „Spotkałem człowieka. Ks. Władysław Bukowiński w pamięci wiernych i przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 116.

[„Wołanie z Wołynia” nr 2 (75) z marca-kwietnia 2007 r., s. 21-22.]

 

4. Matka Boża

4. MATKA BOŻA

“Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię – a swoje miłosierdzie z pokolenia na pokolenie zachowuje dla tych, co się Go boją” ( Łk 1, 46-50 ).

Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął ją do siebie” ( J 19, 26-27 ).

Przykład

W pewnym mieście, do którego przyjechałem podczas moich podróży misyjnych, miejscowa milicja dowiedziała się gdzie odprawiałem Msze św. Naczelnik milicji wezwał do siebie gospodynie tego domu. Była to kobieta ok. 35 lat, Niemka, pobożna katoliczka, dobra żona i matka trojga dzieci. Najstarszy jej syn miał wówczas 14 lat i chodził do siódmej klasy. Naczelnik milicji uczynił Bonifacji ostre wymówki za to, że przyjęła w swoim domu “popa”, a szczególnie za to, że modli się z dziećmi. Zażądał od niej, by mu obiecała, że dzieci przestaną się modlić. Bonifacja stanowczo odmówiła. Wtedy naczelnik zaczął grozić, że każe odebrać jej dzieci i oddać je do “dietdoma”, czyli do sierocińca, gdzie zostaną wychowane na uczciwych obywateli Związku Radzieckiego. Bonifacja dała mu taką odpowiedź: jeżeli nawet wy odbierzecie dzieci od ich rodzonej matki, to mamy jeszcze drugą Matkę w niebie – Bożą Rodzicielkę. Będę się modliła do Niej za moje dzieci, a tej Matce i wy nie potraficie odebrać moich dzieci. Oprócz naczelnika milicji wezwał jeszcze do siebie Bonifację dyrektor szkoły, do której chodzi dwoje jej starszych dzieci. Rozmawiał w całkiem grzeczny sposób. Usiłował przekonać ją, że jest rzeczą szkodliwą dla wychowania, gdy dziecko słyszy co innego w szkole, a co innego w domu i właśnie dla dobra swoich dzieci powinna zrezygnować z ich religijnego wychowania, a sama może się modlić ile tylko zechce. Bonifacja wysłuchała cierpliwie dyrektora i oczywiście niczego nie obiecała*.

Ks. Władysław Bukowiński

Było to jeszcze w 1940 r. podczas mojego pierwszego uwięzienia... sędzia śledczy nawet nie umiał prowadzić śledztwa i raz po raz zapędzał je w ślepy zaułek. Choć ja mu odpowiadałem wszystko, co można było powiedzieć na to lub inne pytanie, on żądał, bym powiedział jeszcze więcej, a rzeczywiście nie było nic więcej do powiedzenia czy do ukrycia przed nim. Raz po raz mówił: «nadumajties» – namyślcie się, sam czytał gazety, a ja siedziałem w kącie na taborecie i zamiast «nadumywać się» cichutko na palcach odmawiałem różaniec. Tak było przez dobrych parę dni, aż wreszcie mój sędzia śledczy coś zauważył. Wysunął głowę spod gazety i zapytał się: a co wy tam robicie? Ja: modlę się do Boga. On zrywa się z miejsca i wrzeszczy na całe gardło: tutaj zabrania się modlić do Boga! A ja: niech się pan uspokoi. W przyszłości będę się tak modlić, żeby pan tego nie zauważył**.

1941 r., w Łucku. Katedra popękana od bomb okupanta. Ks. Władysław Bukowiński uśmiechnięty tulił wszystkie dzieci i mówił: Nie wolno wam się bać. Matka Boża was ocali i obroni***.

 

Refleksja

Od kilkudziesięciu lat nabożeństwo różańcowe do Matki Bożej było jedyną modlitwą na kazachstańskiej ziemi. Modlitwa różańcowa – często w ukryciu – ocaliła wiarę zesłańców, ocaliła ich rodziny, ich poczucie człowieczeństwa i wartości wbrew temu, co głosił komunizm, że wiara jest opium dla ludu, a modlitwa szkodzi i demoralizuje dzieci i młodzież. To nabożeństwo wychowywało ludzi, wychowywało rodziny. Wszyscy zawierzali siebie Matce Bożej tak, jak Jej Pan Jezus zawierzył pod krzyżem św. Jana. Ona przez tyle lat była ich oparciem, pociechą, ich Wspomożycielką. Nie było księży, więc nie było Eucharystii, sakramentów. Przez ręce Matki Maryi oddawali siebie i wszystkie sprawy Bogu. Modlitwa dawała siłę i odwagę, by nie bać się śledztwa, więzienia, przemocy. Postawa tych ludzi ukazuje, jak ważne jest nabożeństwo do Matki Bożej w życiu każdego człowieka, zwłaszcza różaniec, akt oddania się Niepokalanej, zawierzenie rodzin Maryi.

 

Postanowienie

Dziękując Maryi za to, że jest najlepszą Matką, w modlitwie wieczornej zawierzyć siebie i swoją rodzinę Matce Bożej i codziennie odmówić przynajmniej jedną tajemnicę różańca.

opracował

ks. Jan Nowak

_______________

* Ks. W. Bukowiński, “Do moich przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 51.

** Tamże, s. 80.

*** “Spotkałem człowieka. Ks. Władysław Bukowiński w pamięci wiernych i przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 41.

[“Wołanie z Wołynia” nr 2 (75) z maja-czerwca 2007 r., s. 21-22.]

5. Nawrócenie

Sługa Boży ks. Władysław Bukowiński

 NAWRÓCENIE

Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zagubioną aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła. Powiadam wam: tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15,4-7).

 

Przykład

Osiedliła się na stałe w Karagandzie pewna niemiecka rodzina. Przyjechali oni z daleka i nigdy nie widzieli żadnego księdza, nie mówiąc już o kościele. Była to rodzina bardzo zaniedbana. Ojciec i matka tej rodziny, ludzie w średnim wieku, żyli bez ślubu. Ojciec był luteraninem, matka – katoliczką. Starsza córka także zamężna za luteranina i także bez ślubu. Oprócz nich było w tej rodzinie jeszcze troje dzieci młodszych – nawet nie były ochrzczone. Jest jednak zasługą matki tej rodziny, że wkrótce po przyjeździe do Karagandy zgłosili się do księdza. Było z tą rodziną bardzo dużo roboty. Trzeba ich było przede wszystkim uczyć wiary i modlitwy, bo niczego nie wiedzieli. Troje dzieci przyjęło uroczyście chrzest. Do pierwszej Komunii św. przystąpiło ich pięcioro: oprócz trojga dzieci, także ich starsza siostra zamężna oraz sama matka Konstancja, która przedtem nigdy w życiu się nie spowiadała. I matka i córka zawarły ślub kościelny ze swoimi mężami. Konstancja się rzeczywiście nawróciła. Z biednej, zaniedbanej, radzieckiej “grażdanki” stała się pobożną katoliczką i gorliwą matką chrześcijańską. Pod jej przewodnictwem dzieci rosły i wcale nie zaprzestawały się modlić, jak to jest w rodzinach niedbałych. Dzieci modlą się systematycznie i często, a nawet chętnie przystępują do sakramentów świętych*.

 

Ks. Władysław Bukowiński

Po kolejnym aresztowaniu przez NKWD odsiadywał Ksiądz w więzieniu wyrok, w jednej celi z młodym, bardzo inteligentnym i wykształconym komunistą-idealistą z przekonania, który piął się szybko po szczeblach kariery partyjno-zawodowej i będąc już dyrektorem czy sekretarzem wysokiej instancji, naraził się swoim towarzyszom swą ideowością. Zdaje się, że nie chciał – jak pozostali – czerpać korzyści materialnych, co umożliwiało mu zajmowane stanowisko. Wobec tego znalazł się w więzieniu oskarżony, (jako groźny dla nich, bo ideowy) o jakieś przestępstwo gospodarcze, pewno nie popełnione. Człowiek ten przedtem nigdy nie słyszał o Bogu i Religii. Ksiądz Władysław w ciągu wspólnego z nim pobytu w celi przekazał mu więc wszystkie posiadane przez siebie wiadomości, a on będąc bardzo inteligentnym przyswoił je sobie i pragnął dalszego ich pogłębienia. Tymczasem Ks. Władysław kończył już odbywanie kary i miał wyjść na wolność. «I wyobraźcie sobie – mówił Ks. Władysław – co za zrządzenie Boże! Bo mnie wypuszczają na wolność, a na moje miejsce NKWD umieściło w celi bardzo uczonego jezuitę, profesora teologii, który mógł dalej to dzieło prowadzić, mając znacznie większe wiadomości ode mnie»**.

 

Refleksja

Nawrócenie to odwrócenie się od grzechu i zwrócenie się ku Bogu, ku łasce, ku miłosierdziu. To wymaga kilku etapów: poznania Boga, poznania Jego Miłości, przyjęcia tej Miłości, zobaczenia, jak wielkim złem jest grzech, przyjęcia Chrystusa, który jedynie może uwolnić, wyrwać z tego grzechu, a w końcu przyjęcia nowej drogi życia.

Kazachstańska ziemia jest pełna męczenników, ale też i synów marnotrawnych. Przez wiele lat ludzie zmuszani do życia bez Boga, zapomnieli o Nim, usunęli Go ze swojego życia, lecz nie zapomniał o nich Bóg, Dobry Pasterz, który pragnie uratować każde swoje zagubione dziecko. Za każdego bowiem Chrystus oddał życie. I przyszedł dzień, w którym stanął na tej ziemi kapłan, Ks. Władysław, aby “szukać i ocalić to, co zginęło”, aby nieść Boże przebaczenie w Sakramencie Pokuty, aby głosić ludziom miłosierdzie przebaczającego Boga. Orędzie skierowane do wszystkich. Nawrócenie bowiem, nie dotyczy tylko szczególnych sytuacji i wielkich grzeszników. Dotyczy każdego człowieka i w każdym dniu.

Postanowienie

Codzienne nawrócenie łączyć z wyznaniem szczerej miłości do kochającego Boga, bo “kochać, to znaczy powstawać”.

opracował

ks. Jan Nowak

_______________

* Ks. W. Bukowiński, “Do moich przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 82.

** “Spotkałem człowieka. Ks. Władysław Bukowiński w pamięci wiernych i przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 109.

[“Wołanie z Wołynia” nr 4 (77) z lipca-sierpnia 2007 r., s. 16-18.]

 

6. Męstwo

"Spotkałem człowieka" t. 1

MĘSTWO

Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.

Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.

Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.

Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie” ( Łk 6,20-23).

Przykład

“Po aresztowaniu księży Kukuruzińskiego i Benia w końcu grudnia 1944 r. Julia Bojarska zorganizowała systematyczną pomoc żywnościową dla nich oraz dla ks. bpa Szelążka, a także Gałęzowskiego, Kuczyńskiego i dla mnie, bo zostaliśmy bez własnych parafian, którzy wyjechali z województwa wołyńskiego na zachód. Wprawdzie paczki żywnościowe przysyłane nam przez Julię najpierw do więzienia, a potem do obozów przymusowej pracy bywały podpisywane przez różne osoby, jednak Julia w swej gorliwości nie patrzała na związane z tym niebezpieczeństwa. W 1948 r. aresztowano Julię Bojarską. Oczywiście chodziło o nasze paczki żywnościowe. Julia i na śledztwie i w sądzie broniła się odważnie i umiejętnie. Na śledztwie i w sądzie wciąż powtarzał się mniej więcej taki dialog:

Oni: «Dlaczego posyłałaś paczki?»

Julia: «Nie robiłam nic nielegalnego. Posyłałam paczki jawnie, przez pocztę i otrzymywałam oficjalne pokwitowanie odbioru z każdego obozu pracy, do jakiego paczka była wysyłana».

Oni: «Tak, ale powinnaś wiedzieć komuś te paczki wysyłała».

Julia: «Posyłałam księżom, którzy są naszymi ojcami duchownymi i którzy dla nas pracowali».

Oni: «I to mówisz ty, obywatelka radziecka? Ty posyłałaś paczki katolickim księżom, agentom Watykanu, najgorszym wrogom Związku Radzieckiego!»

Prokurator zażądał dla Julii 8 lat więzienia. Julia powiedziała sądowi, że ma na utrzymaniu matkę staruszkę, która bez niej przepadnie, po czym Julia gorzko się rozpłakała. Sąd skazał Julię na 5 lat pozbawienia wolności. Była to wówczas najmniejsza kara, «dietskij srok», bo zazwyczaj skazywano politycznych na 25 lat. Julia pojechała do żeńskiego obozu pracy, położonego na brzegu rzeki Pieczory, w północno-wschodniej części Rosji Europejskiej. Opieka Opatrzności nad nią i jej matką przejawiała się wręcz widomie. Po odbyciu kary wróciła do Kamieńca, do matki, którą w czasie jej uwięzienia kamienieccy katolicy otoczyli troskliwą opieką. Razem przeżyły jeszcze dwa szczęśliwe lata. Wśród tamtejszych katolików – nie mających swego kościoła i księdza z powodu uporczywego oporu władz – Julia była szczególnie lubiana i szanowana” *.

Ks. Władysław Bukowiński

“Za każdym razem, kiedy go wypuszczano z aresztu, surowo mu zakazywano prowadzenia działalności duszpasterskiej. Odpowiadał zawsze z godnością: jestem kapłanem. Kiedy mnie zamykacie w areszcie i nie mogę sprawować swoich kapłańskich funkcji, to mówi się trudno, nie mam na to wpływu. Ale kiedy znów będę wolny, podejmę w całej rozciągłości pracę duszpasterską. Jestem przecież księdzem. Za każdym razem powtarzał to nieustraszenie przed sądem: jestem księdzem”**.

Refleksja

Męstwo zawsze wyrasta na fundamencie wiary, zawierzenia. Jest wyborem drogi ewangelicznych błogosławieństw; wierności Bożym obietnicom, wbrew temu, co proponuje świat. Szczęście ma wymiar ewangeliczny: błogosławieni, czyli szczęśliwi smutni, cierpiący, prześladowani... Wszystkie tortury, wyroki, śledztwa, złośliwość ludzką, upokorzenia, trudności można przeżyć jedynie wtedy, gdy człowiek postawił na Chrystusa, gdy doświadczył błogosławieństwa spotkania z Bogiem; gdy człowiek zna godność swojego powołania: “jestem księdzem”, jestem chrześcijaninem, jestem dzieckiem Bożym, jestem posłany... Brak odpowiedzi na powołanie, kłamstwo to ucieczka od męstwa. Męstwo jest postawą, którą wypracowuje się przez przyjęcie siebie z własnymi zaletami i brakami, stawianie sobie wymagań i kształtowanie postawy błogosławionego, umiłowanego dziecka Bożego. Męstwo jest również łaską, o którą trzeba się modlić, trzeba zabiegać zanim przyjdą sytuacje trudne, wymagające heroicznej odwagi. Przez krzyż – do zwycięstwa.

Postanowienie

Przyjmę wszystkie przeciwności dnia w łączności z Chrystusem, jako wyraz błogosławieństwa Bożego.

opracował

ks. Jan Nowak

_______________

* Ks. W. Bukowiński, “Do moich przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 84.

** “Spotkałem człowieka. Ks. Władysław Bukowiński w pamięci wiernych i przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 85.

[“Wołanie z Wołynia” nr 5 (78) z września-października 2007 r., s. 28-29.]

7. Sumienie

Sługa Boży ks. Władysław Bukowiński

SUMIENIE

Każdego więc, kto tych słów Moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony” ( Mt 7, 24-25 ).

Przykład

“Podczas jednej z moich podróży misyjnych przyjeżdżam do pewnego miasteczka i ogłaszam, że będę przygotowywał pary małżeńskie do ślubu. Od razu swoim inteligentnym wyglądem zwróciła moją uwagę jedna para małżeńska. Okazało się, że młody małżonek Stanisław jest inżynierem. Miał on wtedy 27 lat. Jego małżonka była jeszcze młodsza. Miała pełne wykształcenie średnie. Mieszkali razem z matką Stanisława, która była jeszcze kobietą niestarą, prostą, ale mądrą i szczerze religijną. Miałem nawet czas zaprzyjaźnić się z tą rodziną. Bardzo się ucieszyłem, że oboje są wierzącymi i praktykującymi katolikami. Raz zapytałem się Stanisława: czy studia naukowe w radzieckich uczelniach nie sprawiły tobie żadnych trudności co do wiary w Boga? Stanisław odpowiedział: może się ksiądz zdziwi, ja skończyłem średnią i wyższą szkołę w Związku Radzieckim, uczyłem się filozofii materialistycznej i zdawałem z niej egzamin, ale nigdy w życiu nie miałem nawet najmniejszej wątpliwości co do wiary w Boga. Ksiądz poznał moją matkę. Jest kobietą prostą, ale niegłupią. Ona tak mi wszystko wytłumaczyła, że to mi wystarczało. W szkołach dużo gadali przeciwko wierze w Boga, ale nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Zawsze rozumiałem, ze to nie ma nic wspólnego z nauką, że to jest zwyczajna agitacja*.

Ks. Władysław Bukowiński

“Trafił w głąb sowieckiego imperium niewolniczego, a był to ten sam dobrze znany, dawny szlak syberyjski, jakim od dwustu lat gnano na Wschód setki tysięcy Polaków. Tam, na wygnaniu, zdecydował się pozostać nawet po wyjściu z obozu, do końca posłuszny powołaniu kapłańskiemu, niosąc duchową pomoc tym, którzy jej najbardziej potrzebowali. Nie skorzystał z prawa repatriacji, nie usłuchał namów przyjaciół, nie uległ naciskom władz, gdy żądały, by stamtąd wyjechał. W liście do przyjaciół pisał: głos nasz u schyłku życia powinien brzmieć jak głos sumienia – może nie zawsze miły i pożądany, lecz zawsze głęboko prawdziwy i uczciwy. A póki żyjemy – służmy naszym ideałom.

Kiedy po kilkudziesięciu latach oderwania od ojczyzny pozwolono mu wreszcie na przyjazd, tak bardzo spieszył się z powrotem do swych “parafian”, że nie zatrzymał się w kraju nawet na święta. Pragnął zdążyć na ubogą wigilię pośród swych podopiecznych na dalekich azjatyckich stepach” **.

Refleksja

W akcie stworzenia Bóg wraz z rozumnością obdarzył człowieka sumieniem – wewnętrznym głosem Boga, dzięki któremu człowiek rozpoznaje, co jest moralnie dobre a co jest złe, a mając wolna wolę może wybierać pomiędzy jednym a drugim. Sumienie kieruje wolna wolą człowieka tak, by wybierał dobro, a unikał zła. Gdy człowiek postępuje zgodnie z osądem i nakazem sumienia, zyskuje wewnętrzny spokój, gdy zaś jego wybór jest przeciwny, sumienie oskarża go, powoduje niepokój, co nazywamy “wyrzutami sumienia”. Głos sumienia – jako głos Boga w duszy człowieka – jest niezależny od powszechnej opinii, panującej mody, systemów politycznych czy społecznych, które jednak w pewnych okolicznościach mogą wypaczyć prawy osąd sumienia. Prawe sumienie kształtuje się poprzez systematyczną spowiedź i pracę nad sobą, ale przede wszystkim przez kierowanie się w życiu Słowem Bożym. Zdecydowana walka z grzechami, wadami i słabościami powoduje wrażliwość sumienia. Im bardziej człowiek jednoczy się z Bogiem, rozpoznaje Jego wolę, tym łatwiej odkrywa dobro i za nim podąża. Jednoczenie się z Bogiem w sakramentach, w modlitwie i w rozważaniu Słowa Bożego daje odwagę, by iść za głosem sumienia codziennie, wiernie, a przede wszystkim w sytuacjach szczególnych, gdy przeciwności życia i przewaga otoczenia osłabiają wolę człowieka.

Postanowienie

Codziennie rachunek sumienia i modlitwa o odwagę, by nawet w najtrudniejszych chwilach pójść za głosem sumienia.

opracował

ks. Jan Nowak

_______________

* Ks. W. Bukowiński, “Do moich przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 76.

** “Spotkałem człowieka. Ks. Władysław Bukowiński w pamięci wiernych i przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 125.

 

[“Wołanie z Wołynia” nr 6 (79) z listopada-grudnia 2007 r., s. 21-22.]

8. Słowo Boże

SŁOWO BOŻE

Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, niektóre ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały: jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha!” (Mt 13, 1-9).

 

Przykład

Działo się to w Karagandzie, w styczniu 1959 r. podczas śledztwa. Sędzia śledczy urządził konfrontację moją z pewną kobietą nazwaną przeze mnie Audacją (odważna). Była to ok. 30-letnia Niemka. Pod wpływem swej pobożnej katolickiej przyjaciółki przyjęła katolicyzm i ja ją ochrzciłem. Nie wiem, dlaczego urządzono te konfrontację. Przypuszczalnie chciano wydobyć od niej zeznania, że ja ją przymusiłem do chrztu. Audacja weszła z podniesioną głową. Od razu widać było, że się nie boi. Dialog z Audacją był następujący: sędzia śledczy po napisaniu danych osobowych zapytał: czy ty jesteś znajoma z Bukowińskim? Odpowiedź Audacji była głośna i ostra: Tak, ja jestem z nim nawet bardzo znajoma. Sędzia: W jakich stosunkach byłaś z Bukowińskim? Czy wasze stosunki były dobre, czy też między wami były nieporozumienia i jakie? Audacja odpowiedziała jeszcze głośniej i ostrzej: Tak, nasze stosunki zawsze były dobre, a nawet bardzo dobre i inaczej być nie mogło, bo on jest bardzo dobrym i spokojnym człowiekiem. Ale ja sama mam do was pytanie: dlaczego wy aresztujecie takiego dobrego człowieka? Tu w Karagandzie kobieta nie może spokojnie przejść przez ulicę. Kręci się pełno chuliganów, którzy zdzierają palta, a wy ich nie aresztujecie. Za to aresztujecie takiego człowieka jak Bukowiński. Tego ja już nie mogę pojąć! W takim duchu odpowiadała Audacja. Konfrontacja skończyła się na niczym. Kobieta wyszła jak przyszła – z podniesioną głową. Pan sędzia śledczy podsumował: widzicie co to za kobieta. To ‘nastojaszcza’ fanatyczka, z którą nawet nie można spokojnie porozmawiać. «Da, da Bukowinskij, ty mnogo naroda isportił» («zdemoralizowaliście dużo ludzi»)”*.

 

Ks. Władysław Bukowiński

“W pracy nauczania kładę główny nacisk na katechizowanie, a nie na kazanie. Na każdej Mszy św. w Karagandzie, nie mówiąc już o wyprawach misyjnych, mam przeważnie innych ludzi. Jakieś cykle kazań są nie do pomyślenia. Najczęściej wygłaszam homilię w nawiązaniu do Ewangelii i Lekcji. Kazania muszą być krótkie, zwłaszcza gdy jest zbyt gorąco w mieszkaniu, a jednak treściwe, pouczające, nie bujające w obłokach, do których ogromna większość słuchaczy i tak się nie wzniesie. Trudność jest w tym, że obok zupełnych analfabetów co do wiary religijnej, na Mszy św. bywają ludzie wcale nieźle znający wiarę, a przy tym i ogólnie dość wykształceni. Wprawdzie rzadko się zdarzają ludzie z wyższym wykształceniem, ale znacznie częściej ludzie na poziomie średniego wykształcenia ogólnego lub zawodowego. Dzieci szkolne przychodzą na Mszę św. najczęściej podczas wakacji szkolnych, znacznie mniej – za mało – podczas roku szkolnego**.

Refleksja

Na Słowo Boga wszystko się stało. Bóg przemówił i wciąż przemawia. On nie patrzy na nasze marne życie, na tak marną rolę, tylko nieustannie sieje. Dzisiaj istnieją potężne dzieła współczesnej cywilizacji i środki przekazu, które skutecznie zagłuszają głos Boga. Środki, które można by nazwać “słowobójcze, gdyż zabijają one Słowo Boże. Za fanatyków uważa się tych, którzy głoszą nam Słowo, żyją tym Słowem, czy ukazują to Słowo w znakach, np. noszą krzyżyk, medalik, żegnają się... A Bóg, mimo to wciąż sieje. To Słowo jest mocą, siłą, świadectwem, ale i znakiem sprzeciwu. Wiedział o tym Ks. Bukowiński, dlatego niestrudzenie głosił Słowo Boże w spotkaniu z ludźmi, czy przygotowując do sakramentów, a Bóg dał mu szczególny dar, jakim była fenomenalna pamięć, dzięki czemu mógł tak skutecznie przekazywać to Słowo.

 

Postanowienie

Przyjmę to jako swój codzienny obowiązek: uważnie słuchać Słowa Bożego czytać i rozważać Ewangelię.

opracował

ks. Jan Nowak

_______________

* Ks. W. Bukowiński, “Do moich przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 82.

** Tamże, s. 100.

 

[“Wołanie z Wołynia” nr 1 (80) ze stycznia-lutego 2008 r., s. 23-25.]

9. Modlitwa

MODLITWA

I Ja wam powiadam: proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was, ojców syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeżeli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” ( Łk 11, 9-13).

Przykład

“Dwa lata temu zmarła staruszka Felicja, długoletnia wdowa. Wychowała bez męża troje dzieci. Przed śmiercią długo i ciężko chorowała. Zawsze powtarzała to samo: Jak bardzo jestem wdzięczna Bogu za to, że moja rodzina pozostała polska i katolicka. W swoim czasie bardzo żałowała, że jej dzieci mają tylko niepełne średnie wykształcenie. Ale teraz sama widzi, że to nieważne. Felicja miała z czego radować się. Jej córka jest wdową. Ze zmarłym mężem brała ślub kościelny. Ma troje dzieci, które się modlą, chodzą do spowiedzi i Komunii św. Starszy wnuk Felicji już się ożenił z miłą polską panienką. Młoda para ma ślub kościelny. Obaj synowie Felicji poślubili dobre i pobożne Polki. Ich dzieci otrzymują staranne wychowanie religijne, a cała rodzina bardzo chętnie i pilnie uczęszcza na Mszę św. W jaki sposób Felicja osiągnęła takie rezultaty wychowawcze, które trzeba uznać za znakomite w głębi ateistycznego kraju? Wszak Felicja wychowała swoje dzieci bez kościoła, bez księdza, bez Mszy św., bez spowiedzi i Komunii św. Felicja była mądra i pobożna. W jej rodzinie na pierwszym miejscu była modlitwa. Codziennie modliła się głośno razem z dziećmi. Bardzo dużą rolę wychowawczą odegrał w tej rodzinie śpiew religijny. Po dziś dzień jej syn i córka należą do najlepszych śpiewaków wśród karagandzkich Polaków. Felicja mogła spokojnie umierać, bo zasłużyła sobie na to całym swoim życiem. Zawsze prowadziła swoje dzieci do Boga, a Bóg błogosławił zbożnym poczynaniom tej dobrej matki”*.

 

Ks. Władysław Bukowiński

“Zawsze daję matkom trzy wskazówki:

1) wciąż na nowo przypominać dziecku, że przyjęło w komunii św. Pana Jezusa, bo inaczej dziecko zapomni o tym

2) dzień po dniu pilnować, żeby się wszystkie dzieci w rodzinie modliły systematycznie rano i wieczorem, a w Karagandzie przynajmniej raz w roku spowiadały się i komunikowały. Bardzo zalecam familijną modlitwę wspólną każdego wieczoru

3) pomagać dziecku do poprawy, nie rugać, nie bić, ale umieć mówić do sumienia, jak trzeba to zawstydzić, a jak można to pochwalić, nawet podziękować... zachwalam matkom przy każdej sposobności godność “domochazjejki”, która nie pracuje na zewnątrz, lecz całkowicie poświęca się rodzinie, mężowi, dobremu, chrześcijańskiemu wychowaniu dzieci”**.

Refleksja

Chrystus sam często się modlił, np. na pustyni, w świątyni, gdy czynił cuda, na osobności, na górze Tabor, przed męką i w cierpieniu, a czasami całą noc spędzał na modlitwie. Modlitwa jest spotkaniem, rozmową z Bogiem, odpowiedzią na Jego Słowo. Odpowiedź ta wyraża się w oddaniu wszystkiego Bogu, w tym, że powierzamy Bogu siebie. Chrystus uczył także, jaka powinna być modlitwa: pokorna, ufna, wytrwała, z poddaniem się woli Bożej. Na pierwszym miejscu będzie zatem modlitwa o zbawienie, o uświęcenie Bożego Imienia, troska o przyjście królestwa Bożego, o przebaczenie, o zgodę i przyjęcie woli Bożej, a dalej o chleb i zdrowie, o pomoc i powodzenie w życiu. W każdym dniu jest potrzebna taka modlitwa, aby wszystko: swoje życie, sprawy i troski, radości i kłopoty składać w ręce Boga. Wtedy kochający Ojciec udziela nam Ducha Świętego i przenika swoją łaską całe nasze życie.

Postanowienie

W modlitwie pytać Boga: czego pragnie ode mnie? Jakie ma plany do mojego życia? Jak wypełniać konkretnie w każdym kolejnym dniu Jego wolę? Zatroszczyć się o wspólną modlitwę w rodzinie.

opracował

ks. Jan Nowak

_______________

* Ks. W. Bukowiński, “Do moich przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 79.

** Tamże, s. 99.

 

[“Wołanie z Wołynia” nr 2 (81) z marca-kwietnia 2008 r., s. 13-14.]

10. Łaska

10. ŁASKA

W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: Wysławiam Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie” (Łk 10, 21).

Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16, 15-16).

Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie” (J 15, 5-6).

Przykład

“Pewna babcia zwróciła się do mnie z prośbą, abym ochrzcił jej wnuczkę. Rodzina ta jest polska. Wnuczka ta, pani Zofia, której po dziś dzień na oczy nie widziałem, nie zgodziła się na chrzest, motywując to obawą, że mogą się o tym dowiedzieć na uczelni, gdzie uczęszczała i wyrzucić ją z niej. Wobec tego, ze Zofia bała się ze mną spotkać i porozmawiać, na naleganie babci napisałem w końcu list do Zofii, który babcia jej doręczyła. Zaproponowałem Zofii spotkanie w takim miejscu i czasie, gdzie nie będzie żadnych postronnych świadków. Podkreśliłem, że chcę wyjaśnić tylko sprawę chrztu, do którego nawet nie mam prawa bez jej woli przymuszać. Poza tym zaproponowałem jej pogawędkę na tematy filozoficzne. Nie wątpiąc w to, że interesuje ją to, pomimo, że zna filozofię materialistyczną, wyraziłem przypuszczenie, że nie odrzuci możliwości zapoznania się także z naszą filozofią chrześcijańską. Zofia przez babcię odpisała mi już na drugi dzień. Co do chrztu – pisała – nie może się zgodzić przede wszystkim dlatego, że nie wierzy w Boga. Przyjmować zaś chrzest tylko po to, żeby zrobić przyjemność babci, byłoby jej zdaniem nieuczciwe. Co do filozofii chrześcijańskiej, to Zofia napisała, że jej wcale nie zna. Jednak bębniła dalej Zofia, wpajaną jej przez lata drętwą mowę, dobrze mi znaną, że przekonała się o wyższości filozofii materialistycznej. Bo dialektyczny materializm jest filozofią jedynie prawdziwą i zgodną z nauką. Nie zostawiłem jeszcze biednej Zofii w spokoju. Napisałem do niej po raz drugi i ostatni. Co do chrztu, pisałem, masz zupełną słuszność. Nie wolno przyjmować chrztu bez wiary w Boga. Ale co do filozofii sama przyznajesz, że zupełnie nie znasz filozofii chrześcijańskiej. Jakże ty możesz mówić o wyższości filozofii materialistycznej, kiedy nie znasz żadnego innego systemu filozoficznego? Rad byłbym, gdybyś się nad tym zastanowiła. Czy się zastanowiła – tego nie wiem. Niestety, po dziś dzień nie jest ochrzczona. Oby tak nie było aż do śmierci. Można by powiedzieć, że nie opłaci się tracić czas , pisywać listy osobom pokroju naszej Zofii, które przecież nie chcą w życiu zobaczyć na własne oczy choćby jednego księdza. A jednak trzeba rzucać siew ewangeliczny i na taką glebę. Może dobre ziarno wzejdzie i po długich latach. Może Zofia ochrzci się już po śmierci tego księdza, którego nie chciała widzieć, ale który mimo to zechciał jej listownie przesłać kilka słów prawdy**.

Ks. Władysław Bukowiński

“Prześladowanie wiary nie jest największym niebezpieczeństwem. Jest nim odseparowanie dzieci i młodzieży, by one nigdy nie miały możności poznać Boga. Wprawdzie łaska Boża niepojętymi dla nas ludzi drogami dociera i do takich jednostek, tym niemniej sam Syn Człowieczy Jezus Chrystus woła do nas: Żniwo wielkie – robotników mało. Proście tedy Pana żniwa, aby posłał robotników na żniwo swoje*.

 

Refleksja

Miłość Pana Boga wymaga wielkiej pokory, czyli umiejętności przyjęcia wszystkiego takim, jakim jest – odkrywania Boga i Jego działania. Życie codzienne wydaje się tak trudne, bolesne, twarde, jakoby nie było w nim działania i obecności Boga. Trudno tę obecność zauważyć. A jednocześnie wszystko jest przeniknięte Jego działaniem. Potrzeba pokory, która prowadzi do otwarcia się na obecność i działanie Boga w życiu i codzienności. Bóg każdemu daje łaskę poprzez ludzi, wydarzenia, okoliczności; daje możliwość przyjęcia Go do swego życia. W pustym, rozległym stepie laska Boża ożywia, nadaje sens. Ta ziemia szczególnie doświadczyła przekazu wiary i jest to szczególne wołanie tej ziemi o ludzi, żyjących w łasce, ludzi, którzy będą głosić Ewangelię, w których spojrzeniu będzie widać Boga, a ich działanie będzie ukazywać Jego obecność.

 

Postanowienie

Każdego dnia przypominać sobie prawdę, że Bóg mnie kocha i On sam działa w moim życiu, mimo przeciwności. Tą prawdą żyć tak, by promieniowała ona na wszystkich, którzy będą się ze mną spotykać.

opracował

ks. Jan Nowak

_______________

* Ks. W. Bukowiński, “Do moich przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 51.

** Tamże, s. 75.

[“Wołanie z Wołynia” nr 3 (82) z maja-czerwca 2008 r., s. 22-26.]

11. Przebaczenie

11. PRZEBACZENIE

Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w jeden policzek, nadstaw mu i drugi! Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty! Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie! Jeśli bowiem miłujecie tylko tych, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią... Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka i będziecie synami Najwyższego, ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,27-36).

Przykład

Było to zimą 1947/48 roku w wielkim obozie w Uralskich górach. W tym obozie było kilka tysięcy więźniów. Na noc drzwi do każdego baraku były otwarte. Surowo zabraniało się przechodzić z baraku do baraku. Przez całą noc kursowały po obozie patrole. Jeżeli taki patrol złapał w nocy niefortunnego spacerowicza, to zaraz odprowadzał go do karceru, gdzie trzeba było spędzić co najmniej trzy doby. Była to, szczególnie zimą, średnia przyjemność. Jeżeli chodziło o spowiedź, to latem nie było z tym żadnego kłopotu, ale zimą można to było robić tylko w nocy. Wiele razy nocne spacery udawały się, aż pewnego razu... Przez kilka nocy przygotowywałem do pierwszej spowiedzi naszego rodaka. Był to miły i niegłupi chłopak, w wieku ok. 25 lat. Po kilku nocach Bolesław pięknie się wyspowiadał z całego życia. Pogawędziliśmy jeszcze chwilę. Było już po północy, gdy wracałem do swojego baraku, który znajdował się na końcu obozu. Wtem błysk latarki i głos: Stoj! Kto idiot? Natknąłem się na patrol. Dalej potoczyło się wszystko bardzo szybko. Pierwszy oficer: A, to pop – czegoż ty popie włóczysz się w nocy po obozie? Podchodzi do mnie, uderza w prawy policzek, aż zapiekło i mówi: Nu, prowaliwaj – wynoś się! Nie nadstawiałem zgodnie z Ewangelią drugiego policzka, tylko wróciłem do swojego baraku mocno wzburzony: jakie on ma prawo tak mnie znieważać? Po kilku minutach przyszła refleksja. Właściwie patrol miał obowiązek natychmiast wpakować mnie do karceru. Tymczasem podoficerowie poprzestali na wymierzeniu mi doraźnej kary. Z ich strony był to swego rodzaju humanitaryzm. Czy nie doznałem wówczas pewnego rodzaju miłosierdzia i sympatii? Czy ten policzek nie tylko, że nie był zniewagą zamierzoną, ale raczej w owych warunkach czymś w rodzaju «protekcjonalnego poklepania po ramieniu»? Czy byłoby uczciwym przedstawiać jako katów ludzi, którzy – mimo wszystko – okazali mi dobre serce?*.

Ks. Władysław Bukowiński

Ks. Bukowiński siedział w więzieniu trzy razy. W sumie ponad 13 lat więzienia i łagrów. Ale nawet w więzieniu sprawował częściowo swoje funkcje kapłańskie ( oczywiście potajemnie ). Udzielał sakramentów, mówił ludziom o Bogu i pocieszał ich. Kiedy mówili: proszę księdza, gdybyśmy zasłużyli na to więzienie, to chętnie znosilibyśmy karę. Ale jesteśmy przecież niewinni. Odpowiadał im: właśnie dlatego, że jesteśmy niewinni, powinniśmy się cieszyć i chętnie znosić cierpienia, bo dzięki temu mamy przecież zasługę**.

Refleksja

Bardzo często zatrzymujemy się na poczuciu krzywdy, zastanawiamy się jak ktoś mógł tak bardzo skrzywdzić nas lub innych. Ks. Bukowiński – mimo, iż bardzo został skrzywdzony – nie zatrzymywał się nad tym, on widział rzeczywistość dalej, w perspektywie wieczności, jako zasługę, jako wartość.

Dzięki przebaczeniu doświadczamy wolności od gniewu i nienawiści, doświadczamy radości i pokoju, stajemy się łagodni i cierpliwi, smakujemy, czym jest dobroć. Taka postawa pozwala odkrywać przykrą codzienność z nadzieją, że Bóg wszystko to przemieni w dobro. Napełniamy się ufnością, że krzyże i cierpienia mają sens. Doświadczamy Bożego miłosierdzia. Praca nad opanowaniem gniewu i nienawiści prowadzi do własnego nawrócenia, przemiany i prośby do Boga o przebaczenie naszych grzechów, gdyż nienawiść i brak przebaczenia jest więzieniem gorszym niż łagier w Uralskich górach.

Postanowienie

Przemyślę, komu w sercu swoim jeszcze nie przebaczyłem do końca. Zmienię to poprzez modlitwę i dzielenie się dobrocią.

opracował

ks. Jan Nowak

__________________

* Ks. W. Bukowiński, “Do moich przyjaciół”, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 48.

** Ks. W. Bukowiński, “Spotkałem człowieka. Ks. Władysław Bukowiński w pamięci wiernych i przyjaciół”, cz. 1, zebrał i oprac. ks. Witold Józef Kowalów, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 85.

[“Wołanie z Wołynia” nr 4 (83) z lipca-sierpnia 2008 r., s. 16-18.]

12. Ofiara

12. OFIARA

Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i Mój sługa” (J 12, 24-26).

Przykład

“I oto nadszedł rok 1940. W niezwykłej tajemnicy Ks. Władysław Bukowiński organizuje spotkania z dziećmi. Naucza nas i przygotowuje do I Komunii św. A wtedy już taka działalność była zabroniona. I tu właśnie poznałem tego księdza. Przygotowywał nas w zakrystii Katedry. Pamiętam, jak wchodziliśmy za szafy i inne meble, poustawiane tak, aby wchodzący do zakrystii nas nie widzieli. Ksiądz Bukowiński był naszym ulubionym księdzem. Byliśmy wpatrzeni w Jego oblicze i słuchaliśmy jego słów. Wydawało nam się, że czasem był jakby dla nas trochę dziwny – przestraszony. Kiedy ktoś wchodził do zakrystii – stojąc przed nami przerywał naukę i kładł palec na usta, a my cicho siedzieliśmy. To było bardzo wymowne. My jako 8-9 letnie dzieci wyczuwaliśmy coś przykrego w tej atmosferze zabronionej działalności. Teraz wiem, jak odważny był to ksiądz. Na co się narażał i co przeżywał. Chociaż to nauczanie trwało krótko i zaledwie kilka razy, to byliśmy dobrze przygotowani do I Komunii św. Moja I Komunia św. odbyła się 12 czerwca 1940 roku. Nie było prezentów, ani wielu gości, było to, co człowiekowi jest najcenniejsze, nastrój i przeżycie radości zbliżenia do Boga z drogowskazem na uczciwe życie**.

Ks. Władysław Bukowiński

“Był przepiękny dzień czerwcowy w pełnym blasku popołudniowego słońca. Ani chmurki na niebie. Na prawo od nas obszerna, urodzajna równina, na lewo majestatyczne pasmo gór o szczytach pokrytych śniegiem. I wówczas poczułem się bardzo szczęśliwy i wdzięczny Opatrzności za to, że mnie tam zaprowadziła do tych tak biednych i opuszczonych, a przecież tak bardzo wierzących i miłujących Chrystusa. Tego szczęścia doznanego na owej trzęsącej się furce nie zamieniłbym na największe zaszczyty i przyjemności. Nieraz później, zwłaszcza w ciężkich chwilach, jakich mi nie brakowało, przypominałem sobie to olśniewające przeżycie. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, nawet najbliższa, mnie i moim przyjaciołom, pracującym w Związku Radzieckim. Nie wiemy, w jaki sposób Opatrzność Boża czuwać będzie nad naszym Kościołem w tym kraju. Wiem tylko jedno, iż słodkie jest jarzmo Chrystusowe, a brzemię Jego jest lekkie...”*.

“W pewnej wiosce powitał mnie krótkim przemówieniem w obecności licznie zgromadzonego ludu miejscowy patriarcha, pan Stanisław Lewicki. Było to chyba najbardziej wzruszające przemówienie wygłoszone do mnie w całym życiu. Pan Lewicki mówił: Wywieźli nas pod te góry, zostawili tutaj i wszyscy zapomnieli o nas. Nikt o nas nie pamiętał. Dopiero Ojciec Duchowny do nas przyjechał. My takie sieroty, my takie sieroty.

Płakał czcigodny patriarcha, płakał cały zebrany lud, płakał i ksiądz razem z nimi. Ale to były dobre łzy*.

Refleksja

Każdy nasz dzień jest pełen trudów, zadań, cierpień, które nic nie znaczą, jeśli nie staną się ofiarą. Tylko pod Krzyżem z Chrystusem możemy ofiarować Bogu to wszystko. Ofiara Chrystusa nadaje wartość każdej ofierze człowieka. Msza św. jest Ofiarą Chrystusa, w której On sam za nas składa siebie Ojcu, dlatego konieczne jest, aby z Eucharystii czerpać moc do składania ofiary z życia. Każdy krzyż, każde cierpienie, niepowodzenie, odrzucenie przez ludzi, pogarda, wyrządzona krzywda, ludzka niewdzięczność, trud, ciężka praca, poświęcenie bez wzajemności – w ludzkim rozumieniu będą to sytuacje przegrane, bez wartości, ale ostatecznie, tak jak Krzyż Chrystusa będzie to zwycięstwo: zwycięstwo wieczne i ostateczne, przekraczające wszelkie ziemskie wartości. Aby zyskać taką wartość, trzeba przyjąć swoje życie takie, jakie jest, w duchu ofiary i złożyć wszystko na Ołtarzu łącząc z Ofiarą Chrystusa. Jedynie wtedy nasza ofiara otrzymuje wartość nadprzyrodzoną. Trzeba również przyjmować Chrystusa w Komunii św., aby otrzymać moc do podejmowania ofiar.

Postanowienie

Jak najczęściej uczestniczyć we Mszy św., która jest źródłem i szczytem.

opracował

ks. Jan Nowak

_________________

* Ks. W. Bukowiński, Do moich przyjaciół”, Biały Dunajec-Ostróg 2001, s. 122.

** Ks. W. Bukowiński, Spotkałem człowieka. Ks. Władysław Bukowiński w pamięci wiernych i przyjaciół”, cz. 1, zebrał i oprac. ks. Witold Józef Kowalów, Biały Dunajec-Ostróg 2001, s. 43.

[“Wołanie z Wołynia nr 5 (84) z września-października 2008 r., s. 15-17.]

13. Nadzieja

13. NADZIEJA

Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić swoich zbiorów. I rzekł: tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” (Łk 12,16-20)

“Dlatego powiadam wam: nie troszczcie się zbytnio o życie, co macie jeść, ani o ciało, czym się macie przyodziewać, Życie bowiem więcej znaczy niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie (...) I wy zatem nie pytajcie, co będziecie jedli i co będziecie pili, i nie bądźcie o to niespokojni! O to wszystko bowiem zabiegają narody świata, lecz Ojciec wasz wie, że tego potrzebujecie. Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane (Łk 12, 22-23, 29-31)

Przykład

“Przychodzi raz do mnie staruszka, Polka, długoletnia już wdowa i płacze. Było czego płakać. Staruszka ta – nazwijmy ją Dolorosa – wcześnie straciła męża. Pozostała sama z czworgiem małych dzieci. Była wtedy młodą silną i energiczną kobietą, nie bała się roboty. Pracowała dosłownie całymi dniami. Często brała roboty nadliczbowe. Dzięki swej nieprzeciętnej zdolności do pracy i pracowitości zarabiała nieźle, dała swym dzieciom utrzymanie i wykształcenie. Dolorosa mówiła mi, że przez długie lata była dumna, iż sama jedna bez męża dała swym dzieciom lepsze wychowanie niż wiele innych matek razem z mężami. A jednak Dolorosa płakała i gorzko płakała, gdy wtedy do mnie przyszła. Płacząc mówiła mi: teraz dopiero rozumiem swój błąd. Ja dbałam tylko o ciała swoich dzieci, a nie zadbałam o ich dusze. Teraz to rozumiem, ale jest już za późno. Odpowiedziałem jej, że nigdy nie jest za późno modlić się, wytrwale wzywać miłosierdzia Bożego. Sama Dolorosa jest niewątpliwie wierzącą i praktykującą katoliczką. Pragnie, by jej dzieci i wnuki też takie były. A jak jest w rzeczywistości? Wychowała jedną ateistkę i troje takich, których można nazwać półateistami. Obaj synowie pożenili się z Rosjankami, obie córki wyszły za Rosjan: oczywiście bez ślubu kościelnego. Starsza córka wyszła za człowieka partyjnego. Pod wpływem męża stała się zajadłą ateistką. Swej matce mówi: jaka ty jesteś zacofana, że jeszcze się modlisz. Nie rozumiesz, że to jest głupota i strata czasu. Młodsza córka i synowie nie są ateistami, ale daleko im do tego, by można ich nazwać praktykującymi katolikami. Młodszy syn z wyższym wykształceniem do matki mówi inaczej niż jego bezbożna siostra: Ty sama módl się ile tylko chcesz. Proszę ciebie, módl się i za mnie. Ale nie wymagaj ode mnie, żebym ja się modlił. Teraz są inne czasy, a ty tego nie rozumiesz. Dolorosa w swoim czasie nauczyła swoje dzieci modlić się, ale ich nie pilnowała. Modlitwa dzieci była u niej na ostatnim planie. Praca, wyżywienie, odzienie, szkoła, gospodarstwo domowe, a czy dzieci modlą się czy nie, o tym nie myślała i sama razem z nimi nie modliła się. Aż się doczekała...*

Ks. Władysław Bukowiński

Żyję z dnia na dzień z ufnością prowidencjalną, mimo wszelkich trudności. Zasięg się rozszerza i ufność okazuje się niezawodna.

Dziękuję Opatrzności i robię co do mnie należy. Mogę tylko napisać, że przeżyte dziesięciolecie przechodzi najśmielsze oczekiwania, a nawet marzenia. Nie wiem, czy będzie mi dane to kontynuować, ale wiem, że można tylko zbyt mało, a nigdy zbyt wiele zdawać się na Opatrzność.

Co dalej – przyszłość najbliższa pokaże. Ufność jak dotąd nie opuszczała i nie zawiodła mnie nigdy**

Refleksja

Czasami człowiek znajduje się w sytuacji – patrząc po ludzku – beznadziejnej. Od strony Bożej zawsze jest nadzieja, gdyż krzyż może przygnieść, albo podnieść człowieka. Nadzieja wynika z tego, że Bóg zawsze czuwa nad człowiekiem i pragnie jego dobra. Zawsze go kocha. Dzięki temu każdy dzień i całe życie może być wygrane, może stać się zwycięstwem, choćby po ludzku wyglądało to inaczej. Nawet wtedy, gdy człowiek jest przegrany, na ostatnim miejscu, a nawet na dnie, nadzieja dźwiga człowieka i daje radość i optymizm w każdym położeniu. Żeby być człowiekiem nadziei, w życiu nie mogą stać się najważniejsze takie wartości jak: zdrowie, praca, sukces, pieniądze, powodzenie, wykształcenie, popularność. Bóg i Jego wartości stają się najważniejsze przez modlitwę, Mszę św., spowiedź, Ewangelię i kształtowanie sumienia, w którym miłość Boga jest naczelną zasadą. Częste odniesienie do Chrystusa w akcie ufności: “Jezu, ufam Tobie”, określa to w czym człowiek naprawdę pokłada nadzieję. Taka postawa czyni człowieka wolnym i szczęśliwym, promieniującym radością w swoim otoczeniu. Nadzieja jest możliwa, gdy buduje się życie na Chrystusie. Nadzieja nie polega na oczekiwaniu życia bez krzyża, lecz na zaufaniu niepojętej, wiecznej Miłości Boga Ojca.

Postanowienie

Przyjąć każdy krzyż, jako wyraz miłości Boga i wezwanie do wypełnienia Jego woli. Zweryfikować, jakie wartości w moim życiu są najważniejsze.

opracował

ks. Jan Nowak

_________________

* Ks. W. Bukowiński, “Do moich przyjaciół”, Biały Dunajec-Ostróg 2001, s. 78.

** Ks. W. Bukowiński, “Spotkałem człowieka. Ks. Władysław Bukowiński w pamięci wiernych i przyjaciół”, cz. 1, zebrał i oprac. ks. Witold Józef Kowalów, Biały Dunajec-Ostróg 2001, s. 117.

[“Wołanie z Wołynia” nr 6 (85) z listopada-grudnia 2008 r., s. 15-16.]

14. Życie wieczne

(14)   ŻYCIE   WIECZNE

 

Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?” ( J 11, 25-26)

– Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa.

Jezus mu odpowiedział: – Zaprawdę powiadam ci: dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23, 42-43)

 

Przykład

         Mieliśmy nadzieję, że on wkrótce wyzdrowieje, ale on musiał przeczuwać, że żywy już ze szpitala nie wyjdzie. Odwiedzaliśmy go codziennie, a on od samego początku mówił, że lepiej się czuje. I Anna Pietrowna tak mówiła. Ale nie było widać po nim tej rzekomej poprawy. Dzień przed śmiercią powiedział: W domu było najlepiej. Postanowiłam, że następnego dnia zabiorę go do domu. Anna Pietrowna też była tego zdania. Tymczasem rankiem następnego dnia Ks. Bukowiński już na zawsze odszedł do innego domu. Stało się to 3 grudnia 1974 r., na krótko przed 70-tą rocznicą jego urodzin. Anna przyniosła nam tę smutną wiadomość. Ludzie, którzy przy nim byli, mówili, że modlił się przez całą noc, aż do 5-tej rano; potem nastąpił krwotok z ust i z nosa, uniemożliwiający oddychanie, i to był koniec. Umarł z różańcem w dłoniach. Dla nas wszystkich był to wielki cios. Ludzie płakali. Wprawdzie pocieszaliśmy się: cóż, dla niego to lepiej. Jego szala aż po brzegi pełna jest samych dobrych dzieł. To Ks. Bukowiński tak kiedyś powiedział: Kiedy chrześcijanin staje na Sądzie Bożym, powinien być jak tragarz, obładowany dobrymi czynami. W jego przypadku to się spełniło**.

 

Ks. Władysław Bukowiński

         W naszym wieku i przy naszych przekonaniach epilog ziemskiego życia łączy się z prologiem życia wiekuistego*.

        

Zmartwychwstanie jest tryumfem ducha nad materią. Życzę wam wszystkim uduchowienia. W starszym wieku prysło wiele złudzeń młodości, lecz z drugiej strony na życiu duchowym ciążą różne słabości cielesne. W naszym środowisku było zawsze wiele idealizmu. Oby się on pogłębiał w obliczu nadchodzącej wieczności*.

         Oby schyłek naszego życia był godnym tych ideałów i tradycji, które nam stały się natchnieniem w młodości i w dalszym życiu. Z naszą śmiercią zejdzie do grobu pewien typ narodowo-psychologiczny, którego nasze środowisko było niejako sztandarowym wyrazicielem. Czy nic z nas nie pozostanie? Nie sądzę tak pesymistycznie, bo wszak przez całe życie działaliśmy w pewnym określonym kierunku*.

 

Refleksja

Prawda o życiu wiecznym, to prawda, że mamy mieszkanie w Domu Ojca, że nasze imiona zapisane są w niebie, że czekają nas otwarte ramiona Chrystusa. Na wiele spraw życia doczesnego Ks. Władysław Bukowiński patrzył w świetle życia wiecznego. Dla nas dzisiaj jest to wezwanie, by ewangelicznie podejść do tajemnicy śmierci i życia wiecznego. Śmierć jest zawsze bólem i może człowieka zaskoczyć. Chrześcijanin jednak zawsze powinien być przygotowany na tę chwilę, na to jedyne i niepowtarzalne spotkanie z Chrystusem u progu Domu Ojca. Wszystkie poprzednie rozważania ukazują przygotowanie człowieka do tego wydarzenia. Człowiek gotowy na śmierć jest spokojny w swoim życiu, które z łaski Bożej będzie tak długie, jak zechce Bóg. Życie w łasce uświęcającej, bez grzechu, częsta spowiedź i Komunia św. dają człowiekowi pewność dobrej śmierci. Chrześcijanin powinien również wyrabiać w sobie umiejętne podejście do starości i choroby w łączności z Chrystusem oraz cenić łaskę Sakramentu Namaszczenia Chorych. Troski o dobrą śmierć nie należy odkładać na koniec życia, bowiem ile w nas łączności, przyjaźni i miłości do Chrystusa, tyle będzie radości i szczęścia gdy spotkamy Go twarzą w twarz.

 

Postanowienie

         Częsta Komunia św. i codzienna troska, aby przez grzech ciężki nie utracić łaski uświęcającej.

 

 

___________________

* Ks. W. Bukowiński, „Do moich przyjaciół, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 146-147.

**Spotkałem człowieka. Ks. Władysław Bukowiński w pamięci wiernych i przyjaciół”, cz. 1, zebrał i oprac. ks. Witold Józef Kowalów, Biały Dunajec – Ostróg 2001, s. 92-93.

 

[„Wołanie z Wołynia” nr 1 (86) ze stycznia-lutego 2009 r., s. 24-25.]

 

Święta

Wtorek, XXVII Tydzień zwykły
Rok B, II
Dzień Powszedni

Sonda

Kiedy powinna być Msza Święta wieczorna w czasie wakacji?

Powinna być o godzinie 18:00

Powinna być o godzinie 19:00

Jest to dla mnie bez różnicy


Licznik

Liczba wyświetleń:
9776829

Statystyki

Zegar